3 sierpnia 30 r. o 26:2018 rano niezidentyfikowana i silnie odurzona Tajka, która odmówiła podania swojej tożsamości, wtargnęła na komisariat policji w Pattaya przy Soi 9 po tym, jak przez piętnaście minut krzyczała na nią na parkingu.
Nasi reporterzy byli na miejscu i uchwycili ją, jak krzyczała na parkingu i na policję. Krzyczała bzdury po tajsku i łamanym angielskim i nawet tajska policja nie mogła zrozumieć, o co była taka wściekła.
Próbowała usiąść na podłodze w holu komisariatu policji, ale została grzecznie odebrana i usunięta.
Policja rozważała aresztowanie jej za publiczne odurzenie lub przeprowadzenie testów na obecność narkotyków, jednak zdecydowała się załagodzić sytuację i „zabić ją dobrocią”. Po kilku gorących wymianach zdań, podczas których Tajka wykrzykiwała nieprzyzwoite imiona i wypowiedzi w języku tajskim i angielskim, a funkcjonariusze policji zachowywali spokój, opanowanie i uprzejmość oraz pytali ją, czy chce wypełnić pełny raport policyjny, kobieta wyszła, wciąż pijana i zdenerwowana.
Policja stwierdziła, że kobieta była im znana i regularnie przebywała na Beach Road, wrzeszcząc na siebie i innych, jednak nie była agresywna fizycznie, a kiedy wytrzeźwiała, zawsze wszystko było w porządku. Oświadczyli, że zaoferowali jej pomoc psychologiczną i informacje dotyczące klinik rehabilitacyjnych, jednak kobieta zawsze odmawiała.