O 3:30 rano, 26 sierpnia 2018 roku, niezidentyfikowana i bardzo odurzona Tajka, która odmówiła podania swojej tożsamości, wdarła się na posterunek policji w Pattaya przy Soi 9 po tym, jak krzyczała na nich na parkingu przez piętnaście minut.

Nasi reporterzy byli na miejscu i złapali ją zarówno krzyczącą na parkingu, jak i na policję. Krzyczała bzdury po tajsku i łamanym angielskim i nawet tajska policja nie mogła zrozumieć, o co była tak zła.

Próbowała usiąść na podłodze w holu komisariatu policji i została uprzejmie podniesiona i usunięta.

Policja rozważała aresztowanie jej za publiczne odurzenie lub testy narkotykowe, jednak postanowiła złagodzić sytuację i „zabić ją z życzliwością”. Po kilku gorących wymianach zdań Tajki wykrzykującej nieprzyzwoite imiona i wypowiedzi w języku tajskim i angielskim oraz policji dyżurnej, która zachowała spokój, opanowanie i uprzejmość i zapytała ją, czy chce wypełnić pełny raport policyjny, kobieta odeszła, wciąż pijana i zdenerwowana.
Policja stwierdziła, że kobieta była im znana i regularnie krzyczała na siebie i innych na Beach Road, jednak nie była agresywna fizycznie i kiedy już wytrzeźwiała, zawsze było dobrze. Stwierdzili, że zaoferowali jej pomoc psychiczną i informacje dla klinik odwykowych, jednak pani zawsze odmawiała.
