Dogłębne spojrzenie na tajlandzką „Green Rush” i nadchodzący przemysł marihuany

Uwaga redaktora: Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w Diplomat.

W 2018 r. parlament Tajlandii, powołany przez juntę wojskową, dał Tajlandczykom „prezent na boże narodzenie”, głosując za zmianą ustawy o narkotykach z 1979 r., legalizującej konopie indyjskie do celów leczniczych i badawczych. Decyzja jest pierwszą tego rodzaju w regionie, który od dawna słynie z ekstremalnych przepisów antynarkotykowych, surowych wyroków i przepełnionych więzień.

Od dziesięcioleci Tajlandia i reszta Azji Południowo-Wschodniej mają surowe przepisy antynarkotykowe, a wiele krajów regionu skazuje handlarzy narkotyków na śmierć. Sama Tajlandia ma 200,000 XNUMX więźniów zamkniętych pod zarzutami związanymi z narkotykami w swoich niesławnie przepełnionych więzieniach. Ale w obliczu zbliżających się wyborów i obecnego rządu kierowanego przez wojsko, który patrzy na nowe perspektywy wzrostu gospodarczego, konopie indyjskie są reklamowane jako magiczna kula, która może ożywić gospodarkę, jednocześnie rzucając juntę w bardziej postępowym świetle.

W wyniku rosnącej światowej fali akceptacji marihuany, która doprowadziła do legalizacji leków w krajach na całym świecie, eksperci szacują, że rozwijający się legalny przemysł marihuany może być wart 146 miliardów dolarów do 2025 roku. Legalizacja rekreacyjnej marihuany w Kanadzie i Kalifornii pokazuje dalsze utowarowienie marihuany. niegdyś zakazana roślina jest równie pewna, co lukratywna. Niektórzy mieszkańcy Tajlandii twierdzą, że kraj ten jest gotowy zakłócić globalny rynek konopi indyjskich i stanowić poważną konkurencję dla kanadyjskich i amerykańskich firm.

Według Jima Plamondona, wiceprezesa ds. marketingu w częściowo zagranicznej firmie Thai Cannabis Corporation, kiedy tajskie firmy zadebiutują na scenie, zakłóci to cały globalny rynek konopi dzięki połączeniu klimatu Tajlandii, infrastruktury eksportowej i wielowiekowych relacji z rośliną. Plamondon mówi, że w niedalekiej przyszłości konsumenci będą mieli do wyboru dwa nagradzane, wysokiej jakości produkty w bardzo różnych przedziałach cenowych.

„Wyobraź sobie, że twój sąsiad stoi w aptece z konopiami indyjskimi, mając do czynienia z dwiema uncjami najwyższej jakości marihuany” – mówi Plamondon. „Czy twój sąsiad kupiłby uncję, która kosztuje 160 dolarów, czy uncję, która kosztuje 20 dolarów?” Plamondon mówi, że jest to dokładny wybór, który zostanie zaprezentowany w aptekach na całym świecie, gdy globalna „wojna z narkotykami” nieuchronnie dobiegnie końca.

Związek Tajlandii z konopiami indyjskimi sięga setek, jeśli nie tysięcy lat. Roślina ma długą historię w tradycyjnej medycynie chińskiej i wschodnioazjatyckiej, była stosowana w leczeniu bólu i szeregu innych zaburzeń i objawów oraz była tradycyjnie używana jako charakterystyczna przyprawa w tajskiej zupie z makaronem. W ramach szeroko zakrojonych zmian dokonanych w kraju w latach trzydziestych XX wieku, które obejmowały zmianę nazwy kraju z Syjamu na Tajlandię, kraj ten uchwalił ustawę o marihuanie z 1930 r. Uważana za stosunkowo łagodną, ​​ustawa ograniczała kary za każdą ilość konopi do mniej niż jednej rok.

W 1979 roku Królestwo uchwaliło drastycznie surowszą ustawę o środkach odurzających. Pod silną presją Stanów Zjednoczonych nowe prawo zabrania używania konopi indyjskich w jakiejkolwiek formie, a za dystrybucję lub produkcję narkotyku grozi kara więzienia od dwóch do 15 lat wraz z grzywną w wysokości 40,000 XNUMX USD. Wcześniej większość nielegalnego importu konopi na świecie pochodziła z Tajlandii, a „Thai Sticks”, jak je zaczęto nazywać, przez dziesięciolecia były złotym standardem dla palaczy. Jak zauważa Peter Maguire, autor książki Thai Sticks: Surfers, Scammers, and the Untold Story of the Marijuana Trade, jeden z ówczesnych agentów US Drug Enforcement Agency nazwał tajską marihuanę „kubańskim cygarem świata marihuany”.

Teraz, gdy nastawienie Zachodu uległo zmianie, Tajlandia wydaje się powoli, ale zdecydowanie przygotowywać się do pójścia za historycznym przykładem wielu innych branż i wykorzystania swojego optymalnego klimatu i niskich kosztów pracy do zdominowania rynku konopi indyjskich swoim eksportem. W końcu, w jaki sposób kanadyjskie i amerykańskie firmy, które często uprawiają rośliny w szklarniach i płacą przycinaczom od 12 do 15 dolarów za godzinę, mogą ze sobą konkurować?

„Dlatego Ameryka Północna, Europa, Japonia, Chiny, Australia i prawie każdy inny kraj w„ strefie umiarkowanej ”importują uprawy tropikalne, takie jak orzechy kokosowe, wanilia, ziarna kawy i czekolada, zamiast uprawiać je w drogich szklarniach” – powiedział Plamondon. mówi, dodając, że po prostu dużo taniej jest importować takie produkty niż je hodować.

Przed 1980 rokiem większość wysokiej jakości marihuany importowanej do Ameryki Północnej i innych krajów o umiarkowanym klimacie pochodziła z Tajlandii. Teraz rynek może ponownie zmienić kierunek, gdy zostaną usunięte bariery nieudanej „wojny z narkotykami”.

„Obecnie jest jak na Dzikim Zachodzie” — mówi Kitty Chopaka z tajskiej grupy wspierającej konopie indyjskie Highland. „To tak, jakby kopalnia złota właśnie się otworzyła, a ludzie po prostu próbują złapać łopatę i ustawić się w kolejce”.

Niedawno junta wydała zarządzenie zezwalające Departamentowi Własności Intelektualnej na wycofanie wniosków patentowych złożonych przez zagraniczne firmy przed zmianą prawa. Dwóch gigantów farmaceutycznych, brytyjska GW Pharmaceuticals i japońska Otsuka Pharmaceutical, próbowało zgłosić patenty na naturalnie występujące ekstrakty z konopi indyjskich, co wielu członków tajlandzkiego społeczeństwa obywatelskiego i badaczy obawiało się, że doprowadzi to do obcej dominacji w rozwijającym się przemyśle.

Polityka protekcjonistyczna może jednak przynieść odwrotny skutek. Dziesięciolecia prohibicji konopi indyjskich w królestwie postawiły Tajów w niekorzystnej sytuacji. Zamykając sektor dla dużych firm, które są zainteresowane finansowaniem badań, rząd może hamować początkowy wzrost przemysłu. „Nie mamy takiej wiedzy. Nie mamy badań” — mówi Kitty Chopaka — „więc rozumiem, gdzie jest to potrzebne – gdzie muszą wejść wielcy”.
Często opóźniane wybory po przewrocie wojskowym w maju 2014 r. wyznaczono na 24 marca 2019 r., a ekonomiczna obietnica marihuany cieszy się dużym zainteresowaniem. W swojej platformie politycznej partia polityczna Bhumjaithai ogłosiła, że ​​będzie wspierać rolników uprawiających do sześciu roślin marihuany do celów leczniczych. Sekretarz generalny partii mówi, że Tajlandia powinna wziąć przykład z największego na świecie legalnego rynku konopi indyjskich w Kalifornii i twierdzi, że jedna roślina może wyprodukować marihuanę o wartości 70,000 2,200 bahtów tajlandzkich (XNUMX USD) w ciągu jednego roku.

Kilka innych partii politycznych reklamuje konopie indyjskie jako nową uprawę dochodową w znacznie agrarnej gospodarce Tajlandii. Z ponad 40-letnim okresem zatrudnienia Tajów w rolnictwie, gospodarka kraju jest bardzo wrażliwa na wahania cen towarów takich jak kauczuk, cukier, a zwłaszcza ryż. Jednak politycy tacy jak Anuthin Charnwirakul z Bhumjaithai, którzy starają się zdobyć poparcie rolników przed marcowymi wyborami, mogą być zbyt obiecujący. Światowy rynek konopi indyjskich jest obecnie zalany, a ceny spadają. W Stanach Zjednoczonych stan Oregon ma sześcioletnią nadwyżkę marihuany.

Przyszłość Tajlandii jako azjatyckiego centrum medycznej marihuany nie jest jeszcze absolutną pewnością. Grudniowe prawo o ograniczonej legalizacji medycznej nadal wymaga oczekiwanej zgody królewskiej i ma pięcioletni okres oceny. Jednak dobrodziejstwa ekonomiczne dla sektora rolnego królestwa i potencjał do podniesienia jego statusu jako wiodącego miejsca turystyki medycznej — w połączeniu z dobrym PR-em dla rządzącej armii, która ma aspiracje do utrzymania władzy po marcowych wyborach — oznaczają przybycie słynnego tajskiego Trzymanie marihuany w pączkującym menu jest prawie pewne. A kiedy to się stanie, giganci konopi indyjskich, którzy obecnie zgarniają inwestycje w Ameryce Północnej, będą mieli kłopoty.

Zapisz się!
ŹRÓDŁOthediplomat.com
Adam Judd
Pan Adam Judd jest współwłaścicielem TPN Media od grudnia 2017 roku. Pochodzi z Waszyngtonu w Ameryce, ale mieszkał także w Dallas, Sarasocie i Portsmouth. Ma doświadczenie w sprzedaży detalicznej, HR i zarządzaniu operacjami. Od wielu lat pisze o wiadomościach i Tajlandii. Mieszka w Pattaya od ponad dziewięciu lat jako pełnoetatowy mieszkaniec, jest dobrze znany lokalnie i regularnie odwiedza ten kraj od ponad dekady. Jego pełne dane kontaktowe, w tym dane kontaktowe biura, można znaleźć na naszej stronie Kontakt poniżej. Historie prosimy o e-mail Editor@ThePattayanews.com O nas: https://thepattayanews.com/about-us/ Skontaktuj się z nami: https://thepattayanews.com/contact-us/