BANGKOK — Tajlandia chce i jest w stanie zorganizować spotkanie prezydenta USA Donalda Trumpa i przywódcy Korei Północnej Kim Dzong Una, ale nie ma planów, aby to zrobić, powiedział we wtorek minister spraw zagranicznych tego kraju.
Minister spraw zagranicznych Don Pramudwinai odpowiadał na pytania dziennikarzy, którzy zauważyli, że Bangkok jest jednym z kilku wspomnianych możliwych miejsc takiego szczytu, który według Trumpa może się odbyć na początku czerwca w celu omówienia denuklearyzacji Korei Północnej. Byłoby to pierwsze w historii spotkanie przywódców obu krajów.
Don powiedział, że Tajlandia była w stanie pomóc w takim spotkaniu i była gospodarzem rozmów między dwoma krajami wcześniej, w tym jednego zestawu rozmów w 2000 r., które doprowadziły do poprawy stosunków.
Powiedział, że spekulacje, że Tajlandia może być gospodarzem, pochodzą wyłącznie z doniesień prasowych. – Faktem jest, że o niczym nie rozmawialiśmy – powiedział.
Tajlandia ma jedną z największych ambasad USA w regionie, a także ma dość przyjazne stosunki zarówno z USA, jak i Koreą Północną. Spekulacje na temat innych możliwych miejsc szczytu obejmują Singapur, Genewę, Helsinki, Sztokholm i Oslo.
Trump w zeszłym tygodniu powiedział, że chociaż z optymizmem patrzy w przyszłość na historyczne spotkanie z Kim, może się wycofać, jeśli uważa, że „nie będzie to owocne”.
Zapytany, czy Tajlandia mogłaby działać jako mediator między dwoma krajami, minister spraw zagranicznych Tajlandii stwierdził, że nie ma potrzeby mediacji, ponieważ USA i Korea Północna już ze sobą rozmawiały.
„Nie chciałbym posuwać się tak daleko, ponieważ już rozmawiają” – powiedział. „Nie ma dla nas problemu z mediacją”.
„Sami sobie z tym radzą. I jak widzimy, było to skuteczne. Możemy mieć tylko nadzieję, że wszystko będzie się poprawiać” – powiedział Don.