Sport jest często brutalnym miejscem dla słabszych. Oczywiście, zawsze powinna być nadzieja, ale zwykle wygrywają Goliaci.
Wystarczy zapytać Tajlandię, której gracze będą ścigać amerykańskie behemoty w czerwonych koszulkach w ich koszmarach przez wiele nadchodzących nocy.
Wynik 13:0 był prawdziwym odzwierciedleniem meczu. To było uderzenie. To była noc, w której rekordy spadły, gdy Tajlandia poniosła najcięższą porażkę w historii mistrzostw świata.
Gdy Stany Zjednoczone i Tajlandia wyszły na boisko, by rozegrać mecz otwarcia Mistrzostw Świata Kobiet, różnica w budowie ciała przeciwnych zawodniczek była zaskakująco widoczna. Niedługo po tym, jak ostatnie nuty hymnów narodowych rozpłynęły się w eterze, różnica w jakości również stała się oczywista.
Obrońcom tytułu zajęło zaledwie 12 minut, aby otworzyć wynik, Alex Morgan strzelił głową z czterech jardów. Prawdziwą niespodzianką wieczoru było to, że tylko Rose Lavelle i Lindsey Horan powiększyli wynik do przerwy.
Po przerwie szybko padły bramki – cztery w ciągu sześciu minut, podnosząc poziom decybeli na Stade Auguste-Delaune, stadionie, który tego wieczoru zmienił kolor na czerwono-biało-niebieski.
Alex Morgan zakończył wieczór z piątką – Michelle Akers jest jedyną Amerykanką, która zdobyła pięć bramek w meczu Pucharu Świata – podczas gdy Samantha Mewis strzeliła dwie bramki, a kapitan Megan Rapinoe, Mallory Pugh i Carli Lloyd również przyczynili się do zdumiewającego wyniku.
Szanse zawsze były przeciwko Tajlandii. Tak myśleli bukmacherzy, tak myśleli kibice i eksperci.
Był to najbardziej utytułowany kraj na świecie w historii Pucharu Świata Kobiet, zwycięzca trzech poprzednich edycji tego turnieju i faworyt we Francji w czwartej, w starciu z narodem, który rywalizował dopiero po raz drugi w Pucharze Świata.
To był numer 1 na świecie w porównaniu z numerem 34, a tego rodzaju zawody zwykle kończą się w jedną stronę, choć nie tak brutalnie. Tak naprawdę przepaść między zespołami była większa, niż sugerowałby światowy ranking.