Phuket -
Generał Surachet Hakparn, zastępca szefa tajskiej policji, nakazał cofnięcie wiz dwóm Nowozelandczykom zamieszanym w wirusową napaść na tajskiego funkcjonariusza policji i wpisanie ich na czarną listę w Tajlandii. Podczas zatrzymania obaj mężczyźni rzekomo próbowali przekupić policję.
Teraz aktualizacja:
Generał Surachet poinformował prasę, że polecił generałowi dywizji Songprodowi Sirisukkhie, dowódcy 6. Regionu Imigracyjnego, anulować wizy dwóm wspomnianym nowozelandczykom i zakazać im wjazdu do Tajlandii w przyszłości. Komendant policji w Chalong, pułkownik Eakkarat Plaiduang, ujawnił, że dzisiaj (18 marca) te dwie osoby są obecnie dowożone do sądu prowincji Phuket.
Dwóm podejrzanym usłyszano zarzuty dotyczące rozboju, napaści na funkcjonariusza na służbie lub stawiania mu oporu oraz prowadzenia pojazdu bez ważnego prawa jazdy. Pomimo rzekomych prób przekupienia policji w celu uniknięcia dalszych zarzutów, ich wysiłki zakończyły się niepowodzeniem.
Dodatkowo o sytuacji powiadomiona została Ambasada Nowej Zelandii.
Media TPN zauważają, że nawet w przypadku unieważnienia wiz obu podejrzanym i wpisania ich na czarną listę, nadal groziłby im proces sądowy i postawienie zarzutów prawnych na podstawie tzw. wizy podejrzanej, która pozwala im jedynie na prowadzenie rozpraw sądowych i spraw prawnych. Według doniesień tajska policja zaleca sądowi, aby podejrzani nie wychodzili za kaucją, ponieważ sądząc po ich głośnym incydencie, stanowiliby potencjalne ryzyko ucieczki.
Opisaliśmy tutaj niektóre ze znaczących kar prawnych, jakie grożą podejrzanym.
Tymczasem milionerzy, rodzice dwójki podejrzanych, którzy są braćmi, rozmawiałem z prasą nowozelandzką na temat sytuacji, o której możesz przeczytać tutaj. W skrócie oświadczyli, że są zszokowani sytuacją, skorzystali z pomocy prawnika i opisali podejrzanych jako „tylko dwójkę dzieci na wakacjach”, podkreślając, że obaj mężczyźni mieli rodziny i własne dzieci, które bardzo się o nich martwiły .